"Uczymy jak być z drugim człowiekiem bliżej, lepiej, intensywniej, pełniej" - wywiad z Dawidem Rzepeckim w magazynie Moje Zdrowie.
Jun 13, 2016"- Czy Polacy mają problem z okazywaniem sobie bliskości?
- Bliskość to coś, co wynosimy z domu rodzinnego. Jeśli okazywało się w nim uczucia, dotykano się i głaskano – wchodzimy z takimi doświadczeniami w dorosłe życie. Mnóstwo Polaków, urodzonych w trudnym powojennym czasie, a także osoby będące dziś w średnim wieku wychowywane były jednak bez większej czułości. Był nawet taki okres, gdy matki z założenia nie karmiły swoich dzieci piersią, a jest to przecież wspaniały sposób budowania bliskości. Życie było trudne, więc i dzieci miały być twarde.
- A jednak, nawet wychowywani bez czułości, potrzebujemy bliskości drugiej osoby. Jeśli nie zaznaliśmy jej w domu rodzinnym, to czy potrafimy się jej nauczyć?
- Potrafimy. Temu właśnie służy udział w naszych warsztatach. Na nich, w warunkach „laboratoryjnych”, uczymy się, jak być z drugim człowiekiem bliżej, lepiej, intensywniej, pełniej. Ich uczestnicy odkrywają samych siebie i swoich partnerów na nowo, przełamują bariery psychologiczne, uczą się porozumiewać, by w ich życiu było więcej bliskości.
(…)
- To chyba niełatwa sztuka, gdy materią, nad którą się pracuje, jest seksualność człowieka.
- Nie, jeśli wie się, jak to robić. Mówimy na przykład czasem, że odczuwamy dobre bądź złe wibracje, gdy z kimś przebywamy. To nie czary, a fizyka i my ją wykorzystujemy. Chodzi o to, że na poziomie fizycznym każdy organizm wibruje. Ludzie otwarci na innych są świadomi odczuwania tych wibracji. Czasem muszą się tylko lepiej nastawić, jak instrumenty muzyczne – dostroić do siebie, by zagrać wspólną melodię. Także w seksie. Otwierając się przed sobą nawzajem pokazują, na czym im naprawdę zależy, czasem dla nich samych jest to zaskoczeniem. Tak właśnie rodzi się bliskość, w której jest miejsce na spełnianie intymnych marzeń, ale i na wzruszenie, zaufanie. Przy takim nastawieniu seks przestaje przypominać bieg, w którym liczy się tylko dobiegnięcie do mety. Jest kreacją, w czasie której przeżywa się przyjemność przez cały czas, nie tylko przez ostanie pięć sekund. Zbliżenie przestaje być obowiązkiem czy źródłem stresu, bo mężczyzna obawia się utraty wizerunku macho, a kobieta – namiętnej kochanki. Tantra i seks tantryczny są więc świetnym pomysłem właśnie dla osób, które są już ze sobą dłuższy czas, w związkach trwających latami, w których nie sposób nieustannie grać jakąś rolę; które przeszły już etap zakochania i motyli w brzuchu, wiele ze sobą przeżyły. I chcą budowaną latami więź poprawić bądź rozwiązać kryzys, który się pojawił w ich współżyciu.
- W jaki sposób?
- Na warsztatach przekonujemy, że kryzys można przekuć na coś pozytywnego. Bo kryzys burzy stare schematy i otwiera nowe możliwości. Jak w korporacjach. Jeśli w związku obok rozmaitych powiązań jest też miłość, to warto taki kryzys przezwyciężać. Kryzys w związku zwykle objawia się tym, że przestajemy zachowywać się jak drużyna, a stajemy przeciw sobie. Warsztaty pomagają przypomnieć sobie, że w drużynie funkcjonujemy lepiej niż w pojedynkę. Chce nam się o tę drużynę walczyć? Przecież najczęściej w naszych rodzinach kryzys niewiele zmienia. Mieszkamy razem, razem robimy zakupy, a nawet pracujemy. Tylko bliskości nie ma, ale mając różne pretensje do partnera, nie przykładamy do tego wielkiej wagi. Rzeczywiście, wiele osób traktuje dom i rodzinę jako rzeczywistość zastaną, coś, co trwa bez naszego wysiłku czy zaangażowania. Rozumiemy sens angażowania się w pracę, wchodzimy zawodowo w nowe projekty czy role, ale dom, rodzinę, nasz związek traktujemy już jako coś tak oczywistego, do głowy nam nie przychodzi, że coś w nim można bądź nawet trzeba zmienić. Że potrzeba uwagi, czułości, że trzeba zwolnić, okazać serce i zainteresowanie. Przytulić osobę bliską, zrobić jej masaż karku, nie dając do zrozumienia, że się nudzimy i tylko czekamy, aż wreszcie będziemy mogli skończyć. Moment, w którym to sobie uświadomimy, nie jest jednak początkiem kryzysu, ale szansą na wyjście z niego, bo już wiemy, że coś jest nie tak. Osoby, które trafiają na warsztaty, należą do tej grupy, która chce o swoją drużynę walczyć.
- Warto się przytulać, masować, co jeszcze?
- Można po prostu usiąść obok siebie i patrzeć sobie w oczy. Robimy na warsztatach takie ćwiczenie i wtedy okazuje się, że nawet pary z bardzo długim stażem nie pamiętają, kiedy ostatni raz siedziały blisko siebie, patrząc sobie w oczy. Jednak wcześniej, gdy wyjaśniamy, na czym polega ćwiczenie, zdarza się, że budzi ono śmiech, bo to takie romantyczne, lukrowane. Jak mówienie: „Kocham Cię”, co też niewielu z nas robi na co dzień. Tymczasem na warsztatach siadamy wygodnie, spokojnie oddychamy, nie rozglądamy się na boki i po prostu patrzymy sobie w oczy... Niektórzy uczestnicy bardzo silnie na to reagują, pojawiają się nawet łzy. I o to właśnie nam chodzi, o szczere emocje, odkrycie się. Jeśli jesteśmy ze sobą długo, to żadna strona nie wstydzi się wzruszenia, bo jest zaufanie i poczucie, że takie otwarcie się pogłębia bliskość. W stałych związkach można po prostu w takich chwilach pozwolić sobie na więcej, nie przejmować się tym, co wypada albo co pomyśli partner, jeśli wypadnę ze swej roli… Nie pomyśli niczego złego. On bądź ona też mają różne nastroje, zmienne oczekiwania.
(…)"
Cały wywiad Małgorzaty Grosman z Dawidem Rzepeckim można przeczytać w czerwcowym numerze magazynu "Moje Zdrowie": www.mojezdrowie.com.pl.
Bezpłatne egzemplarze gazety są dostępne w aptekach.
Zapisz się do naszego newslettera i dowiedz się więcej co jeszcze robimy
Robimy naprawdę dużo! Nowe warsztaty stacjonarne, kursy online, webinary, medytacje Live IntentLove, podcasty, wyjazdy zagraniczne dla naszej społeczności...
Nie lubimy spamu tak jak ty, więc nie będziemy się dzielić twoimi danymi z innymi.