Relacje mężczyzn z październikowej wyprawy do Maroka
Dec 05, 2017"Miałem szczęście wziąć udział w męskiej wyprawię na Saharę (…). Było to piękne doświadczenie, które w niczym nie przypominało normalnych wycieczek.
Przebyliśmy dobrze zaplanowaną trasę, z noclegami w niezwykłych miejscach. Nie zwiedzaliśmy na szybko iluś tam interesujących miejsc, za to mogliśmy doświadczyć piękna Sahary. Dotknąć jej i poczuć jej dotyk. Poczuć bosą stopą gorący piasek, zmęczyć się tym dobrym zmęczeniem, iść w ciszy wraz z grupą mężczyzn i jednocześnie być samemu ze swoimi myślami i odczuciami. Potem usnąć pod niebem, które zdawało się być na wyciągniecie ręki, gwiazdy świecące pełną mocą bez zakłóceń ze strony naszej cywilizacji. Poczułem się dzieckiem Ziemi.
Warsztatowe zajęcia i wieczorne spotkania w Kręgu były pełne szczerości, akceptacji, głębokich wypowiedzi. Grupa, pozornie przypadkowych osób, bardzo szybko dostroiła się i po dniu czy dwóch byliśmy już jak starzy przyjaciele. Jednocześnie ludzie spotkani na szlaku - przewodnicy berberyjscy - okazali się niezwykle przyjaźni, pełni zaangażowania i chęci pomocy w każdej sytuacji.
W głąb Sahary, w głąb siebie - to bardzo dobre określenie tej wyprawy. Oderwanie się od codziennej gonitwy, wyciszenie, otwarcie na piękno przyrody i ludzi. Szczerze polecam!” Jerzy
"(…) Wprawdzie uczestniczyłem wcześniej w warsztatach rozwojowych, ale praca nad sobą, poprzedzona wędrówką po Saharze, sprawiły, że będę tą wyprawę wspominał do końca życia. Próbuję przypomnieć sobie jakieś minusy (laurki nie są przeważnie wiarygodne), ale nie potrafię. Każdy element wyprawy miał dla mnie znaczenie, był idealnie umiejscowiony w czasie i stanowił część układanki, której obraz wyklarował się na samym końcu wyjazdu. Genialnym posunięciem organizacyjnym było stopniowe zanurzanie się w pustynię: noc w Marrakeszu, podróż busem przez góry, nocleg w niesamowitym obozowisku otoczonym skalistymi urwiskami i wreszcie kilkudniowa wędrówka przez pustynię, zakończona warsztatami pośród ogromnych wydm Sahary.
Podczas wędrówki miałem okazję poznać lepiej samego siebie, a także innych uczestników wyprawy. Ta droga, męcząca i piękna zarazem, pomogła mi później otworzyć się na siebie samego i towarzyszących mi mężczyzn. Dzięki tej drodze, otaczającej nas pustyni i niezwykłym ludziom, którzy nam towarzyszyli (prowadzący nas Berberowie, uczestnicy oraz nieoceniony Dawid), ćwiczenia, z którymi pracowaliśmy w trakcie warsztatów, nabierały zupełnie nowego charakteru i dosłownie emanowały mocą.
Bezcenne okazało się odcięcie się od cywilizacji - nie pamiętam, kiedy ostatni raz w swoim życiu czułem taki spokój i kiedy ostatni raz widziałem wschód i zachód słońca (zachód słońca oglądany z 300-metrowej wydmy - bezcenne). Nie pamiętam, kiedy ostatni raz korzystałem z telefonu jedynie w celu zrobienia zdjęć. Zabrałem ze sobą (na wszelki wypadek) czytnik e-booków, ale nie skorzystałem z niego nawet podczas lotu. Kontakt z innymi uczestnikami (i sobą samym), okoliczności przyrody i przyświecający z góry "ojciec" wypełniali mi czas w stu procentach.
Odpowiedzialnego za część warsztatową Dawida poznałem dopiero w trakcie wyjazdu. Ten niezwykły człowiek, który z niejednego pieca chleb jadł, okazał się na szczęście także zwykłym facetem, a takich coraz rzadziej można spotkać na swojej drodze. Pomimo ogromnego doświadczenia, wiedzy i intuicji, nie pozował na wielkiego guru, a prowadzone przez niego zajęcia płynęły w tempie, które było dla mnie idealne.
Jechałem na wyprawę z nadzieją odnalezienia jakiegoś męskiego wzorca do naśladowania. Takich wzorów znalazłem tam wiele, ale zajęcia prowadzone przez Dawida uświadomiły mi, że nie muszę szukać na zewnątrz i pożyczać kolejnej gęby od innych. Wszystko, czego potrzebuję, mam stale przy sobie - wystarczy jedynie (nie takie proste), że nawiążę kontakt z samym sobą. Na tej wyprawie zrobiłem to po raz pierwszy od wielu, wielu lat. Natomiast od każdego z towarzyszących mi mężczyzn czegoś się nauczyłem i coś otrzymałem. W każdym z nich mogłem się przejrzeć, niczym w zwierciadle, i w każdym dostrzegłem jakąś cząstkę siebie. Było to niezwykłe doświadczenie, ponieważ poczułem, że jestem zarówno wyjątkowy, jak i całkowicie normalny, będący częścią jakiejś większej całości.
Wyprawa stała się dla mnie katalizatorem pokaźnej liczby zmian - od duchowych począwszy, na prozaicznych skończywszy. Nie wiem jak szybko opadnie mój po-wyjazdowy entuzjazm, ale przynajmniej mam teraz jakiś punkt odniesienia. Przynajmniej wiem, że przeżycia i emocje, których tam doświadczyłem, są jak najbardziej realne i możliwe do osiągnięcia także w moim zwykłym/niezwykłym życiu z dnia na dzień". Łukasz
Fotografie z Maroka, zostały wykonane podczas październikowej Męskiej Wyprawy przez jednego z uczestników - Huberta i udostępnione dzięki jego uprzejmości.
Zapisz się do naszego newslettera i dowiedz się więcej co jeszcze robimy
Robimy naprawdę dużo! Nowe warsztaty stacjonarne, kursy online, webinary, medytacje Live IntentLove, podcasty, wyjazdy zagraniczne dla naszej społeczności...
Nie lubimy spamu tak jak ty, więc nie będziemy się dzielić twoimi danymi z innymi.